Jest takie państwo, które leży w Europie, ma fascynającą historię i atmosferę, dużo zabytków, piękną pogodę, niskie ceny i… prawie nikt nie uważa go za atrakcję turystyczną. To państwo to Bośnia i Hercegowina, w której zakochaliśmy się już w pierwszym dniu pobytu.
Mieliśmy ograniczony czas na ten wyajzd. Najpopularniejsze atrakcje turystyczne znajdują się w południowej części kraju. Dwa dni spędziliśmy więc w Bośni, a trzy w Hercegowinie. Spotkaliśmy zarówno Boszniaków jak i Chorwatów, natomiast nie wjeżdżaliśmy do Republiki Serbskiej ani do dystryktu Brčko. Z jednej strony w obecnej sytuacji międzynarodowej nie mieliśmy na to ochoty, z drugiej Federacja Bośni i Hercegowiny ma tak dużo do zaoferowania, że nie było potrzeby szukać więcej wrażeń.
Bośnia i Hercegowina: nasz plan wyjazdu:
Dzień 1: Przylot i Sarajewo. Przylecieliśmy do Sarajewa w południe, więc zdążyliśmy jeszcze zwiedzić najbardziej zabytkową część miasta: otomańskie meczety i targ Baščaršija, czyli długą kamienną ulicę pełną sklepików i kawiarni.
Dzień 2: Mostar. Z Sarajewa do Mostaru pojechaliśmy z rana i resztę dnia poświęciliśmy na zwiedzanie Mostaru. Przeszliśmy zniszczoną ulicą Maršala Tity obok ruin centrum handlowego Razvitak. Dalej spacerowaliśmy po pięknym, kamiennym starym mieście, zwiedzając meczet Koski Mehmed Pasha i oczywiście most.
Dzień 3: Kravica i Počitelj. Pierwsze pół dnia spędziliśmy kąpiąc się w lodowatej wodzie wodospadów Kravica. Stamtąd dojechaliśmy do Počitelj, malutkiego miasteczka sprzed podboju otomańskiego (to był nasz ulubiony punkt wycieczki!). W Počitelj można wspiąć się na dwie zrujnowane twierdze, z którychroztacza się piękny widok na rzekę i góry, a także zwiedzić meczet. Dojazd do tych dwóch miejsc jest nieco bardziej skomplikowany, ale warto.
Dzień 4: Blagaj. Jednodniowa wycieczka z Mostaru do Blagaj jest łatwa do zorganizowania. Zwiedzliśmy tam klasztor derwiszów i wspięliśmy się na wzgórze do twierdzy Stjepan grad (to mniej znana atrakcja, a godna polecenia).
Dzień 5: Sarajewo. Wróciliśmy do Sarajewa wczesnym popołudniem. Zdążyliśmy zwiedzić Vijećnicę – piękny ratusz z wystawą o historii BiH. Zobaczyliśmy też miejsce, z którego zastrzelono arcyksięcia Ferdynanda. Chcieliśmy tego dnia wejść też do synagogi, ale była zamknięta – mamy nadzieję, że Wy będziecie mieli więcej szczęścia.
Dzień 6. Sarajewo i wylot. Rano wspięliśmy się do Żółtej i Białej Fortecy, skąd roztacza się piękny widok na całe miasto i okoliczne góry. Po południu lecieliśmy do domu.
Bośnia i Hercegowina: Informacje praktyczne
Dojazd/loty
Na początek przypominajka, że Bośnia i Hercegowina NIE należy do Unii Europejskiej ani do strefy Schengen, ale wjedziecie na jej teren z dowodem osobistym. Musi on być ważny co najmniej trzy miesiące od dnia wjazdu. Nie są natomiast potrzebne wizy (chyba że chcecie spędzić w kraju ponad 90 dni). Przypominamy też, że poza UE karta EKUZ NIE jest ważna, więc wykupcie sobie ubezpieczenie zdrowotne, bo nigdy nie wiadomo.
Dwie najpopularniejsze trasy do BiH to lot do Sarajewa lub wjazd samochodem do Mostaru z południowej Chorwacji.
Z Polski
Samolotem do Sarajewa można dostać się bezpośrednim połączeniem z Warszawy w niecałe dwie godziny i jest to jedyny nieczarterowy bezpośredni lot z Polski do BiH (w kraju znajdują się jeszcze trzy inne międzynarodowe lotniska – Mostar, Banja Luka i Tuzla).
Lotnisko w Sarajewie jest małe, stare i trochę obskurne, ale za to kontrola paszportowa przebiega szybko, sprawnie i w bardzo miłej atmosferze. Dodajmy jeszcze, że lotnisko NIE obsługuje elektronicznych kart pokładowych. To znaczy, że przed odlotem możecie sobie zrobić odprawę online, ale i tak przed kontrolą paszportową musicie pójść do miejsca, w którym nadaje się bagaże, nawet jeśli nie macie żadnego bagażu. Szczęśliwie, na lotnisku raczej nie zaznacie nadmiernych kolejek. Teren lotniska ogrodzony jest siatką i wygląda, jakby nie przewidywano, że pasażerowie mogą nie wyjeżdżać z niego taksówką lub samochodem. Dojazd do centrum nie jest jednak trudny, po 10 min spaceru można dojść do przystanku, z którego trolejbus 103 lub autobus 31e dowozi nas bez problemu (i tanio) do centrum stolicy (bilety można kupić u kierowcy).
Z Chorwacji
Samochodem do Mostaru dojedziemy ze Splitu w ok. 2,5 h, z Makarskiej w ok. 2,5 godziny lub z Dubrownika w ok. 3 godziny. Z tego co zaobserwowaliśmy, jest to popularna trasa jednodniowych wycieczek – w ciągu dnia w Mostarze aż roiło się od Polaków, którzy na wieczór znikali. Jeszcze bliżej jest do takich atrakcji, jak Kravica i Počitelj.
Między Chorwacją a BiH jeżdżą też liczne autobusy. Możecie szukać na stronie Flixbusa lub na stronie Buscroatia – kupicie tam bilety na autobusy z różnych chorwackich miast do Mostaru i do Sarajewa.
Jeśli chcecie połączyć Bośnię i Hercegowinę z Chorwacją, koniecznie sprawdż nasz plan podróży po Chorwacji.
Transport na miejscu
Jeśli nie wybieracie się własnym samochodem, nie musicie martwić się o transport na miejscu. Przez Bośnię i Hercegowinę przebiegają linie kolejowe. Przejazd pociągiem między Sarajewem a Mostarem należy podobno do najpiękniejszych w Europie. Niestety, nie pasowały nam godziny i zamiast tego wybraliśmy autobus. Ponadto, jechaliśmy pociągiem z Mostaru do Čapljiny i tej trasy nie polecamy. W jedną stronę pociąg się spóźnił, a w drugą nie przyjechał w ogóle 😉 Za to autobusy były godne polecenia. Bilety na trasie Sarajewo-Mostar kupowaliśmy dzień wcześniej na dworcu, a autobusy odjeżdżały punktualnie. W okolicach Mostaru poruszaliśmy się minibusami, z którymi też nie ma problemu, bilety kupuje się u kierowcy. Poza tym, taksówki są łatwo dostępne i dość tanie.
Transport publiczny
Jeśli chcecie zaplanować podróż transportem publicznym zawczasu, przydadzą Wam się te linki:
Strona kolei bośniackich zfbh.ba
Autobusy w okolicach Mostaru Mostarbus.ba (ta strona nie oferuje – przynajmniej w momencie pisania – wersji angielskiej. Dla ułatwienia dodajemy, że trzeba kliknąć w wybraną trasę z listy. Polasci – odjazdy, radnim danom – w dzień powszedni, s kolodvora – z dworca, subotom – w sobotę, nedjeljom – w niedzielę). Bilety kupuje się u kierowcy.
Autobusy z Sarajewa: Buskarta.ba
Wewnątrz Sarajewa (możliwe że poza Sarajewem też, ale nie sprawdzaliśmy) dość dobrze działa pokazywanie tras przez Google Maps.
Noclegi
Wszystkie noclegi (spaliśmy w trzech miejscach w Sarajewie i w Mostarze) rezerwowaliśmy przez Booking.com. Wybór był spory, choć nie przytłaczający, a ceny znacząco niższe niż w sąsiedniej Chorwacji. Nocowaliśmy w wynajmowanych mieszkaniach, nie w hotelach. Standard był nieco niższy w zachodniej Europie, ale bez przesady. W większości miejsc obowiązkowa jest płatność gotówką na miejscu (osobiście lub kazali zostawić pieniądze w mieszkaniu).
Waluta i ceny
Walutą Bośni i Hercegowiny jest marka zamienna (BAM), w skrócie KM, która dzieli się na 100 fenigów zamiennych. Marka ma tak nietypową nazwę, ponieważ powstała w burzliwych okolicznościach – w ramach traktatu z Dayton w 1995 r., który ustanawiał granice i podział Bośni i Hercegowiny. Marka zamienna była związana sztywnym kursem 1:1 z marką niemiecką (dlatego jest zamienna), a kiedy marka niemiecka sama się zamieniła na euro, KM związał się takim samym sztywnym kursem z tymże euro. Dziś 1 KM to około 2,2 zł.
Kiedy jechać
Temperatury w BiH są podobne do tych w Chorwacji: zimą około dziesięciu stopni, latem upały po trzydzieści kilka stopni. Teren jest jednak położony dalej od morza, więc i klimat jest nieco ostrzejszy. Ponieważ raczej nie wybieracie się na plażę, dobrze jest wybrać taki czas, kiedy pogoda nie uniemożliwi Wam zwiedzania – polecamy unikać lipca i sierpnia, bo wtedy robi się naprawdę gorąco. Za to od listopada do lutego sporo pada. My byliśmy we wrześniu i zaznaliśmy pięknego lata.
Bezpieczeństwo
Nie macie się czym martwić i tyle w temacie.
Jedzenie
Kuchnia w Bośni w głównych założeniach nie odbiega od kuchni chorwackiej czy serbskiej, choć z racji bardzo wąskiego dostępu do morza nie uświadczycie tu świeżych owoców tegoż morza. Wegetarianie raczej będą mieli problem. Dostaniecie ćevapi, pljeskavicę i burka, ale musimy przyznać, że smakowały nam one jakoś o wiele bardziej niż w Chorwacji. Częstym dodatkiem do mięsa jest kajmak – mieszanka sera i śmietanki, znakomicie pasuje do lokalnych dań! Doświadczycie też przysmaków, które przywędrowały do Bośni razem z Turkami – baklawy, tufahiji, Turkish Delights, i mnóstwa innych lepiących się od cukru pyszności. Koniecznie spróbujcie też kawy podawanej w turce.
Nasze wrażenia z wyjazdu
Bośnia i Hercegowina zrobiła na nas wrażenie, jakbyśmy wrócili do miejsca, w którym byliśmy w dzieciństwie. Czuliśmy się bezpiecznie, przyjaźnie i dziwnie „wśród swoich”. Z drugiej strony, w turystycznych miejscach dość mocno (i odnosiliśmy wrażenie, że zupełnie celowo z zamiarem zarobienia na turystach) eksponowane są elementy kultury związane z Turcją (słodycze, kawa, meczety). Z trzeciej strony, jeszcze w żadnym kraju nie spotkaliśmy się z tym, żeby turystom wolno było wspiąć się na minaret we wciąż czynnym meczecie.
Po wojnie
Nasz plan celowo obejmował głównie atrakcje z okresu osmańskiego, ale w Bośni i Hercegowinie nie da się uciec od tematu wojny. W trolejbusach wiszą reklamy rządu, który chwali się, ile terenu odminował. Tak, po trzech dekadach od zakończenia wojny w kraju nadal znajduą się pola minowe!. W bocznych uliczkach Sarajewa widać dziury po kulach w budynkach – a w mniejszych i nieturystycznych miejscowościach widać je również na głównych ulicach. Na budynkach można zobaczyć murale przypominające, że Boszniacy nie zapomnieli o Srebrenicy. Podobnej treści naklejki widzieliśmy też na szybach samochodów i trolejbusów. W Sarajewie znajdziemy też tzw. róże – namalowane czerwoną farbą na chodniku rozbryzgane plamy, które upamiętniają ważniejsze miejsca śmierci podczas oblężenia Sarajewa.
Ludzie
Mimo potwornej historii współczesnej i skomplikowanej obecnej sytuacji, Boszniacy należą do najbardziej otwartych, uśmiechniętych i przyjemnych ludzi, jakich mieliśmy okazję spotkać. Są bardzo rozmowni i pomocni. W dużych miastach dogadacie się po angielsku bez problemu, w małych miejscowościach raczej problematycznie. Ale kiedy nasi rozmówcy dowiadywali się, że jesteśmy z Polski, przeważnie się uśmiechali, nazywali nas swoimi i po bośniacku pytali, czy się dogadamy. Ogólnie odnieśliśmy wrażenie, że Boszniacy bardzo chcą zostawić historię z tyłu i żyć w spokoju w takim państwie jakie mają. Za to Chorwaci, których spotkaliśmy w okolicach Čapljiny sprawiali wrażenie wręcz odwrotne, a na koniec dostaliśmy od taksówkarza wykład, że kraj niedługo się rozpadnie. Z Serbami nie rozmawialiśmy, ale ostatnimi czasy Milorad Dodik wyrażał swoje zdanie dość jasno.
Jak się żyje w Bośni i Hercegowinie?
Właściwie trudno się dziwić, bo sytuacja społeczna w BiH jest skomplikowana. Boszniacy stanowią ok. połowę mieszkańców, prawie jedna trzecia to Serbowie, a ok. 15% to Chorwaci. Wynika z tego, że praktykowane są również trzy różne religie: islam, katolicyzm i prawosławie. Wszyscy czują się pokrzywdzeni wojną (jak to ujął wcześniej wspomniany młody taksówkarz: „Yugoslavia beautiful country, po co oni tę wojnę rozpętali?!”). Po jej zakończeniu podziały etniczne się utrzymują, również geograficznie. Bośnia i Hercegowina nie ma oficjalnego języka urzędowego ale w sytuacjach urzędowych używa się wszystkich trzech języków: bośniackiego, chorwackiego i serbskiego. A spróbujcie tylko nazwać je dialektami jednego języka (co z tego, że wszyscy rozumieją się znakomicie, a bośniacki oficjalnie stał się osobnym językiem w 1995 r.)!
Nie ma także prezydenta: żeby utrzymać konflikty etniczne w ryzach, jego funkcję pełni trzyosobowe prezydium, na które składa się po jednym przedstawicielu każdej z trzech narodowości i co osiem miesięcy rotacyjnie zmieniają się na pozycji przewodniczącego prezydium („jakie państwo ma trzech różnych prezydentów?!”). Oczywiście każda z narodowości ma osobną partię polityczną, a gazety, programy radiowe i telewizyjne ukazują się w trzech różnych językach. I to wszystko przy niecałych czterech milionach mieszkańców kraju! Te wszystkie – wydawałoby się – szczegóły bardzo pobudziły nas do myślenia, ale też wzbudziły szacunek do Boszniaków za funkcjonowanie w tak skomplikowanym państwie.
Podsumowanie
Bośnia i Hercegowina robi się coraz bardziej popularna wśród turystów, ale wciąż ma w sobie vibe mniej znanego, zaskakującego i mniej turystycznego miejsca. Ma dużo do zaoferowania dla tych, którzy lubią zwiedzać, ceny są bardzo przystępne, a ludzie przemili. Nas porwała od pierwszego wejrzenia.
Pomimo że BiH nie jest w UE oraz w Strefie Schengen do wjazdu już od kilku lat wystarczy dowód.
Ojej, już poprawiam! Dzięki!