Okolice Mostaru mają wiele do zaoferowania, za to są dość słabo skomunikowane. Dziś najpierw zabierzemy Was do wodospadów Kravica i do kamiennego miasteczka Počitelj, a potem podpowiemy, jakie są opcje dojazdu w oba miejsca (i wydaje nam się, że podobnych wskazówek nie widzieliśmy zebranych w jednym miejscu na innych stronach, więc korzystajcie do woli).
Wodospady Kravica (albo Kravice)

Woda spada z wysokości ok. 25-28 metrów szeroką na aż 120 metrów kaskadą. Wiosną spływa najwięcej wody, więc wtedy wodospady wyglądają najlepiej. W dole utworzył się naturalny zbiornik wodny, do którego można zejść dość stromymi schodami. Widoki są piękne, a pod wodospadami można się kąpać. Ostrzegamy, woda jest absolutnie lodowata!
Niestety, na skałkach potrafi zgromadzić się dużo turystów i zorganizowanych wycieczek (my spotkaliśmy m.in. pielgrzymkę z Polski). Poza tym okolica jest skomercjalizowana: dookoła wodospadu zakwitły restauracje, bary i kawiarnie, a w sezonie podobno słychać głośną muzykę. Protip: wiosną i jesienią tłumy są znacznie mniejsze. Kiedy byliśmy we wrześniu, niektóre bary były zamknięte i nie odczuliśmy rozczarowania. Ponadto, jeśli macie możliwość, spróbujcie dojechać poza weekendem i bardzo wcześnie rano albo dość późno wieczorem. Niektórzy zatrzymują się tu na nocleg kamperem (za dodatkową opłatą).
Dookoła terenu można też spacerować, ale trasy w większości prowadzą przez zarośnięte tereny i niewiele da się zobaczyć.

Niestety, wstęp na teren parku jest płatny i dość drogi, bo kosztuje aż 20 KM od osoby (większość opinii na Google Maps dotyczy właśnie tego). W cenie biletu jest też wodospad Koćuša, jest on jednak znacznie mniejszy. Za parking pobierana jest dodatkowa opłata 2 albo 3 KM. Budka z biletami jest czynna od rana do wieczora, ale jej godziny pracy zmieniają się w ciągu roku.
Czy warto? Według nas poza sezonem zdecydowanie warto – wodospady oferują piękne widoki, a kąpiel w zimnej wodzie to ciekawe wyzwanie 🙂 W lipcu-sierpniu chyba byśmy jednak mieli inne zdanie.
Počitelj – mała wielka forteca

Mała wioska Počitelj, położona na stokach wzgórz nad rzeką Neretvą, okazała się być naszym ulubionym punktem wycieczki do Bośni i Hercegowiny. Jest nie tylko niezwykle fotogeniczna, ale też cicha i spokojna, a duch oporu przed podbojem tureckim dosłownie bije tu ze ścian.
Zwykle o tym nie myślimy, ale tureckie podboje nie wydarzyły się nagle. Tak jak teraz dyskutujemy o tym, czy Rosja napadnie na państwa bałtyckie, tak w XV w. europejscy władcy przewidywali, że niedługo podzielą los Konstantynopola (możecie tu zerknąć na nasz wpis o twierdzy Rumeli Hisari w Stambule). I próbowali się na to przygotować.
Počitelj dysponował twierdzą, wybudowaną w XIV w. przez bośniackiego króla Tvrtko I, a formalnie przynależał do Dubrownika. Na wieść o zbliżających się Turkach fortyfikacje zaczęto w pośpiechu rozbudowywać i dozbrajać. Zaangażował się w to również król węgierski, a nawet papież! Nie na wiele jednak zdały się ich wysiłki, bo w 1471 r. Turcy zdobyli miasto. Wybudowali oni meczet, łaźnie i wieżę zegarową.
Počitelj zyskiwał na znaczeniu w trudnych i niebezpiecznych czasach, podczas pokoju zaś się wyludniał. Jego strategiczne położenie okazało się ważne podczas wojny między Imperium Osmańskim a Republiką Wenecji pod koniec XVII w. – wówczas również miasteczko się rozbudowało. Pod rządami Austriaków natomiast Počitelj stopniowo tracił znaczenie i się wyludniał. Omijały go ważne drogi, budowane przez Austriaków, a potem przez Jugosławian. Na koniec stał się areną bombardowań i czystek etnicznych podczas wojny w latach 90. Dziś mieszka tu ok. 1000 osób. Nic więcdziwnego, że spacerując po ruinach, jest bardzo spokojnie, a wręcz… intymnie.

Do wioski podjeżdżamy od dołu i od razu wchodzimy pod górę kamiennymi uliczkami. Po drodze mijamy zrujnowane kopułki łaźni tureckich. Na szczycie wzgórza stoją średniowieczne (przedtureckie) fortyfikacje: z lewej wieża Kulina, a z prawej Pilavdžića Tabija. Obie są zupełnie opuszczone, za to roztaczają się z nich piękne widoki na rzekę w dole. Nieoznaczonymi alejkami możemy przejść wzdłuż zrujnowanych resztek murów z jednej twierdzy do drugiej.
W dolnej części stoi meczet Šišman Ibrahima Paszy (Šišman Ibrahim-pašina džamija lub Hadži-Alijina džamija). Meczet wybudowano w XV w., ale w czasie wojny Serbowie go ostrzelali, a Chorwaci – zaminowali. W wyniku tego kopuła zawaliła się do wnętrza, a minaret musiał zostać rozebrany do poziomu ziemi. W latach 2000-2002 został odbudowany.

Počitelj jest mały, cichy i opuszczony (choć przeczuwamy, że może szybko zyskać na popularności wśród turystów, więc śpieszcie się!). Ma niesamowity klimat średniowiecznego miasteczka, a z fortyfikacji roztaczają się wspaniałe widoki. Wszystkie atrakcje są darmowe.
Wskazówki dojazdowe
Zorganizowanie takiej wycieczki na własną rękę nie jest najłatwiejsze, bo do żadnego z miejsc nie dojeżdża transport publiczny. Dlatego macie następujące opcje:
Wypożyczenie samochodu w Mostarze
Najłatwiejsze rozwiązanie (i jeśli macie taką możliwość, obiektywnie najbardziej godne polecenia). W Mostarze znajduje się wiele wypożyczalni samochodów. Zarezerwujcie samochód wcześniej, wybierzcie też taką wypożyczalnię, która ma najlepsze opinie na Google Maps. Dojazd do Počitelja zajmie Wam ok. 40 min, a stamtąd do Kravice kolejne pół godziny.
Taksówka z kierowcą z Mostaru
Zapewne nie będziecie mieli problemu ze znalezieniem kierowcy, który zechce zawieźć Was w oba miejsca i poczekać (możecie też poprosić o pomoc w hotelu). Problemem może być tu natomiast cena – taka całodniowa zabawa może kosztować ok. 100 euro. Dlatego tę opcję odpuściliśmy.
Dojazd transportem publicznym do Čapljiny
Čapljina to miasteczko położone najbliżej obu atrakcji. Mieszkają tu głównie Chorwaci, a spacerując po ulicach widać o wiele większe zniszczenia wojenne, niż w Mostarze. W niektórych miejscach powiewają chorwackie flagi. Dla nas jednak najważniejsze, że dojeżdża tutaj autobus Buscroatia i pociąg (koszt to kilka-kilkanaście złotych). W obu przypadkach dojazd zajmuje ok. 40 min. Nie zamawiajcie biletów przez internet (my zamówiliśmy, i pociąg w jedną stronę przyjechał, a w drugą nie :))). Jak tylko dotrzecie do Mostaru, pójdźcie na dworzec i kupcie bilety na miejscu na wybrany z następnych dni. Potrzebujecie wyjechać z Mostaru rano, a wrócić wieczorem. Gdybyście, tak jak my, mieli problem z powrotem, bierzcie taksówkę – ta trasa zabiera ok. 30 min i nie kosztuje dramatycznie dużo).
W Čapljinie bierzemy taksówkę do wodospadów. Wyniesie nas to znacznie taniej, niż z Mostaru. Jeśli przed dworcem nie stoją żadne taksówki, zapytajcie kogolwiek. To jedno z tych miejsc na świecie, gdzie ktoś może znać kogoś, kto coś załatwi 🙂 My weszliśmy do pierwszej lepszej piekarni, kupiliśmy burka i zapytaliśmy, gdzie można złapać taksówkę, a sprzedawczyni zadzwoniła po swoją koleżankę. Miejcie tylko na uwadze, że może tu być bardzo słabo z angielskim. Z Čapljiny do wodospadów dojedziecie w ok. pół godziny. Możecie ustalić z kierowcą warunki powrotu (lub nie). Po kąpieli w wodospadach znajdziecie zapewne innego kierowcę w razie potrzeby, choć cena może być bardziej wygórowana. Następnie jedziemy do Počitelja. Stamtąd do Čapljiny można dojść piechotą po asfaltowej drodze w ok. godzinę – my więc z oszczędności poprosiliśmy, żeby kierowca nas tam zostawił.
Tylko Počitelj
Jeśli nie interesują Was wodospady, najtańsza opcja na zobaczenie Počitelja to podjechanie do Čapljiny autobusem lub pociągiem i spacer w obie strony.
