Mimo że Mostar jest dopiero piątym lub szóstym (zależnie od zestawienia) miastem Bośni i Hercegowiny, to turystycznie bije konkurencję na głowę. Ponoć obecnie miasto corocznie odwiedza ponad milion turystów! Choć sam Mostar da się zwiedzić w jeden dzień, to stanowi on też niezłą bazę wypadową na wycieczki po okolicy. Jedziemy!
W tym wpisie:
- Na ile jechać do Mostaru i ile zostać w mieście
- Dojazd samochodem
- Dojazd transportem publicznym
- Mostar: miasto wokół mostu
- Mostar w ruinie
- Mostar: zwiedzanie atrakcji
Mostar: jak zaplanować wycieczkę
Mostar jest historyczną stolicą Hercegowiny (o tym, czym różni się Hercegowina od Bośni, wspominaliśmy w naszym planie podróży po BiH). Od granicy z Chorwacją dzieli go natomiast ledwie 45 km. Dlatego możecie tu przyjechać na jednodniową wycieczkę z Chorwacji, albo zatrzymać się na dłużej i pozwiedzać okolicę (polecamy).
Mostar: wycieczki i na jak długo jechać
Nasz plan wyglądał następująco:
- Dzień 1: Mostar
- Dzień 2: wycieczka do wodospadów Kravica i do Počitelj
- Dzień 3: wycieczka do Blagaj
Opcjonalnie możecie też pojechać do Medjugorje albo zdecydować się na hiking po wzgórzach dookoła Mostaru. Mniej znane miejsca w okolicy to jaskinia Badanj i Radimlja.
Mostar: dojazd samochodem
Najbliżej położonym dużym chorwackim miastem jest Makarska (niecałe 2 h drogi). Ze Splitu i Dubrownika dojedziecie w 2-2,5 h. Na granicy może się zdarzyć, że spisany zostanie stan licznika, a przy wyjeździe zostanie pobrana opłata – spokojnie, to nie scam. Możecie też, oczywiście, przyjechać od strony Sarajewa (ok. 2,5 h, ale ostrożnie! Droga jest kręta i górzysta). W Bośni i Hercegowinie nie potrzebujecie międzynarodowego prawa jazdy ani zielonej karty, natomiast zachowajcie daleko idącą ostrożność. Drogi są kręte, wiodą przez góry, często nad przepaściami. Nie szarżujcie.
Mostar: dojazd transportem publicznym
Zarówno z Chorwacji, jak i z Sarajewa dojedziecie autobusami: Buscroatia i Flixbus (z Chorwacji), Buskarta.ba (z Sarajewa, na dojazd należy liczyć ok. 2,5-3 h). Z Sarajewa dojedziecie też piękną trasą kolejową. Strona kolei bośniackich zfbh.ba. My jechaliśmy autobusem z Sarajewa. Droga jest piękna, ale prowadzi przez góry, i obok przepaści. Mimo ulewnego deszczu, czuliśmy się bardzo bezpiecznie, kierowca prowadził zaskakująco ostrożnie.
Mostar, czyli miasto wokół mostu
Jeśli nazwa Mostar kojarzy Wam się z mostem, to dobrze. Miasto nazwano bowiem od mostu, a właściwie od strażników tego mostu. Choć okolica była zamieszkana już w czasach rzymskich, ślady istnienia Mostaru w średniowieczu to raczej nikłe wzmianki pod różnymi nazwami (w tym jako Pons, czyli most). Wiadomo na pewno, że w XV wieku stał tu drewniany most i dwie twierdze obok niego.
W 1468 r. okolicę podbijają Turcy (wrócimy do tematu we wpisie o wycieczce do Počitelj). Teren zaczyna się intenstywnie rozbudowywać, a miasto otrzymuje nazwę Köprühisar, czyli… „twierdza przy moście„. Niecało sto lat później, w XVI w., w dokumentach pojawiają się informacje o mieście noszącym dwie nazwy: Köprühisar lub Mostar, w którym znajdowały się 4 gospodarstwa muzułmańskie i aż 85 chrześcijańskich. W tym samym czasie sułtan Sulejman Wielki nakazał wymianę drewnianego mostu na nowy, kamienny, który swoim rozmiarem robił wrażenie zarówno na mieszkańcach, jak i na podróżnych.
Turcy wynieśli się z Hercegowiny dopiero w 1878 r., a region trafił w ręce Austro-Węgier. Władze miasta współpracowały ze zwierzchnikiem, a miasto zostało gruntownie odnowione w bardziej zachodnim stylu. Po I wojnie światowej Mostar należał do Jugosławii, z przerwą na II wojnę światową. W powojennej Jugosławii Mostar stał się lokalnym centrum przemysłowym i rozkwitł. Do lat 70. populacja zwiększyła się z 18 do aż 100 tys. mieszkańców! Etnicznie nie było tu większości: Bośniacy i Chorwaci stanowili po ok. 1/3 mieszkańców, nieco mniej osób deklarowało się jako Serbowie lub Jugosławianie. Miasto było również intensywnie rozbudowywane w socjalistycznym stylu. Bloki zastępowały niektóre drewniane domy, które stały tu jeszcze od czasów tureckich, ale jednocześnie zadbano o zachowanie kamiennej starówki. Mostar zaczął nawet przyciągać turystów z zachodu!
Mostar, czyli odbudo(wy)wana ruina
Na tym pobieżna historia miasta by się urywała, gdyby w 1992 r. nie wybuchła wojna na Bałkanach. Bośnia i Hercegowina ogłosiła niepodległość, armia jugosławiańska (czyli ci, którzy nie chcieli rozpadu Jugosławii) rozpoczęła oblężenie miasta. Chorwaci i Bośniacy z Mostaru zorganizowali się i razem z oficjalna już armią chorwacką odepchnęli Serbów (jako Armię Republiki Serbskiej), którzy bombardowali miasto. Po ponad miesiącu oblężenie się zakończyło, a w zamian za zniszczenie wielu katolickich kościołów i aż 12 z 14 meczetów, zniszczono też serbskie cerkwie prawosławne. Niestety, i tu problemy się nie zakończyły. Bośniacy i Chorwaci zaczęli konflikt między sobą, a w 1993 r. miasto podzieliło się na dwie części wzdłuż rzeki Neretvy: wschodnią bośniacką i zachodnią chorwacką. Zresztą ten etniczny podział utrzymuje się do dziś.
Dwie wojny, jedna po drugiej, pozostawiły nie tylko wiele ofiar w ludziach, ale i koszmarne zniszczenia. Stary Most, na przykład, odbudowano dopiero w 2004 r., w oryginalnym tureckim kształcie. Jak za chwilę się przekonamy, do dziś nietrudno zobaczyć namacalne ślady wojny podczas zwiedzania. Konflikty etniczne również kwitną.
Mostar: zwiedzanie
W krętych uliczkach starego miasta w Mostarze najlepiej się po prostu zgubić. Wymienimy jednak kilka najważniejszych (według nas) miejsc.
Zachodnia strony Neretvy (chorwacka)
Zachodnia strona miasta to prawdziwy labirynt kamiennych uliczek. Nie jeżdżą tu samochody, za to w ciągu dnia kłębią się turyści. Jednym z bardziej znanych zabytków tutaj jest malutki i bardzo malowniczy mostek Kriva ćuprija, wybudowany w XVI w., osiem lat przed Starym Mostem. Podobno miał to być „sprawdzian” przed planowanym już większym odpowiednikiem – faktycznie, podobieństwo w kształcie jest wyraźne. W uliczkach znajdziecie też liczne kawiarnie i stoiska z pamiątkami. Polecamy tu restaurację Tima Irma. Na zachodniej stronie, nieco dalej od centrum, leży wzgórze Hum, które łatwo rozpoznacie po krzyżu na szczycie. Jest to najwyższy rzymskokatolicki krzyż w Bośni i Hercegowinie, ma aż 33 m, nie jest natomiast nowy, bo ustawiono go na dwutysiąclecie chrześcijaństwa. Na wzgórze prowadzi szlak pieszy.
Stari Most i dookoła mostu
Wciąż na zachodniej stronie miasta, możemy przejść na niedużą plażę tuż pod Stary Most. Stąd dopiero widać, jak jest on wysoki (na 21 m) i idealnie półokrągły w kształcie. Po gruntownym podziwianiu mostu z dołu polecamy zrobić tu dwie rzeczy: 1. dużo zdjęć mostu (to jedno z najlepszych miejsc do zdjęć, a najlepsze darmowe) 2. poczekać cierpliwie, aż któryś z mostarczyków uzbiera na moście 100 euro od turystów, po czym za tę cenę skoczy prosto do rzeki Neretvy. Nawiasem mówiąc, rozrywka jest tak popularna, że koło mostu stoi nawet „Klub skakača u vodu”. Nam widok zmroził krew w żyłach, ale jeśli Was to bawi, możecie oczywiście dołożyć skakaczom u vodu do interesu.
Z plaży można też popłynąć łódką po Neretvie, ale trasa jest bardzo krótka (kilkaset metrów) i nie zobaczycie nic nowego. Na mapie zaznaczona jest w tym miejscu również tyrolka, ale nie mieliśmy okazji jej wypróbować (jeśli Wy mieliście, prosimy, dajcie nam znać w komentarzu, że działa i czy fajna).
Stąd możemy już śmiało wspinać się na most. Jego zachodniego krańca strzeże wieża Halebija: dawniej więzienie, a dziś punkt widokowy (czynna od wtorku do niedzieli 10.00-16.00). Wchodząc od tej strony, spróbujcie też znaleźć kamień z napisem „Don’t forget ’93”.
Wreszcie stajemy na samym moście. Według nas nie da się odczuć, że most jest repliką oryginalnego tureckiego. Poprzedni, czterystuletni, padł bowiem do rzeki w 1993 r. pod zupełnie celowym ostrzałem chorwackim podczas wojny. Kamienie, po których chodzimy, wydają się wyślizgane przez lata. Protip: polecamy przyjść tu (co najmniej) dwa razy: raz w ciągu dnia, żeby zobaczyć piękny widok na rzekę i miasto, a drugi raz wieczorem. Wtedy większość turystów zniknie (to te jednodniowe wycieczki z Chorwacji…), a w nocy most jest klimatycznie oświetlony.
Schodząc z mostu, zobaczymy drugą wieżę, Tara. Kiedyś składowano w niej amunicję, a obecnie można zwiedzać wystawę fotograficzną o historii mostu (godziny takie same jak w Halebija).
Wschodnia strony Neretvy (bośniacka)
Kiedy zejdziemy z mostu po wschodniej stronie Neretvy, wylądujemy na uliczce Kujundžiluk. Nazwa bierze się od złotników, którzy mieli tu swoje warsztaty. Za panowania Turków była to część dzielnicy čaršija, czyli targowej. Dziś również mieści się tu mnóstwo sklepików, choć raczej nie mają one nic wspólnego z rękodziełem. Ale bardzo przyjemnie jest się przejść. Zahaczcie tu też o którąś z cukierni, gdzie można spróbować takich przysmaków, jak kadayif, tufahija, smokrava i baklava.
Koski Mehmed-pašina džamija
Główną ulicą po wschodniej stronie rzeki jest ulica Maršala Tita, z przyjemnego deptaku zamienia się w zniszczoną i ponurą ulicę, w miarę jak oddalamy się od centrum. Idąc nią, zobaczymy meczet Koski Mehmeda Paszy (Koski Mehmed-pašina džamija). Jest to jeden z trzech mostarskich meczetów krytych kopułą, pozostałe zadaszone są drewnianymi płaskimi konstrukcjami (do dwóch pozostałych zaraz dojdziemy).
Ten jest jednak najlepiej znany wśród turystów, a to dlatego, że można wejść na jego minaret (czyli tą wieżę, z której tradycyjnie nawoływano do modlitwy), a stamtąd rozciąga się piękny widok na Stary Most. Za meczetem znajdziecie furtkę (jeśli nie znajdziecie, zapytajcie), prowadzącą do innego miejsca widokowego na most. Sam meczet jest pięknie odrestaurowany i bardzo turecki w stylu. Zwróćcie uwagę na kolorowy mihrab (to wgłębienie w ścianie, wskazujące Mekkę) i na ściany, mające ponad metr grubości! Meczet jest jednak stosunkowo malutki, z jedną izbą (w Stambule pasowałby gdzieś w bocznej uliczce). Wybudowano go w 1618 r. na zlecenie – bez niespodzianek – Koski Mehmeda Paszy, kronikarza wezyra. Po zniszczeniach w czasie wojny, Turcja sfinansowała odbudowę.
Meczet czynny jest codziennie od 9.00 do 17.30, a wejście kosztuje 14 KM od osoby.
Meczety w Mostarze
Zanim pójdziecie w lewo głównym turystycznym szlakiem, zejdźcie w prawo za wieżę. Znajduje się tam najstarszy meczet w Mostarze, meczet Čejvana Čehaja (Ćejvan Ćehajina džamija) z 1552 r. Čejvan Čehaj przyczynił się do rozbudowy miasta i wprowadził podatki państwowe. Kiedy Austriacy przejmowali Hercegowinę, w meczecie tym siedzibę miał turecki ruch oporu.
Naprzeciwko Koski Mehmeda Paszy znajduje się drugi z „kopulastych” meczetów: Nesuh-age (Vučjakovića džamija). Jest on najmniej uczęszczany przez turystów, zapewne dlatego, że często jest zamknięty (nam nie udało się wejść do środka). Ma za to dość ciekawą historię. Nie wiadomo do końca kto i kiedy go wybudował, ale było to w XVI w. W 1941 r. został zamknięty i służył jako magazyn. W czasie wojny przed meczetem utworzono cmentarz męczenników. Po zniszczeniach wojennych, Arabia Saudyjskia i Jordania sfinansowały restaurację.
Kawałek dalej od centrum stoi ostatni z trzech meczetów: meczet Karađoz-bega (Karađozbegova džamija). Zaprojektował go w połowie XVI w. sam Mimar Sinan – jeden z największych tureckich architektów w ogóle. Jest to jedyny projekt Sinana w Bośni i Hercegowinie. Zleceniodawcą był natomiast brat wezyra. Po wojnie był restaurowany razem ze starym miastem. Meczet jest nadal czynny, ale jeśli uda Wam się trafić, kiedy będzie otwarty, podobno (niesprawdzone info) można też wejść na górę minaretu.
Ulica Maršala Tita
W miarę jak oddalamy się od centrum, a idziemy w stronę dworca autobusowego, główna ulica zmienia swój charakter. Widać tu coraz wiecej bardziej lub mniej zrujnowanych budynków, a także bloków, gdzie dziury po kulach są zatkane, ale wciąż boleśnie widoczne. Klasycznym świadkiem historii są natomiast ruiny centrum handlowego Razvitak. Razvitak, czyli Rozwój, został otwarty w 1970 r. i stał się bardzo popularny. Po wojnie pozostawiono ruiny same sobie i nie wiadomo za bardzo, jaka czeka je przyszłość. Nie wchodźcie do środka, budynek grozi zawaleniem, ale zwróćcie uwagę na płaskorzeźby na zewnątrz. Są one wzorowane na rzeźbach na średniowiecznych kamieniach nagrobnych z Bośni i Hercegowiny. Taki kamień nazywa się stećak (a w liczbie mnogiej stećci). Bośniacki architekt zaprojektował więc budynek w taki sposób, żeby lokalną tradycję wpleść w jugosławiańską betonową codzienność.