Do najbardziej popularnych atrakcji w okolicach Kuching należy oczywiście Park Narodowy Bako, rezerwat orangutanów Semenggoh czy jaskinie Fairy Caves. Natomiast znacznie mniej znane jest „żywe muzeum” Sarawak Cultural Village (SCV). Wygląda na to, że zapuszcza się tu niewielu europejskich turystów, a ci, którzy przyjeżdżają, mają mieszane odczucia. SCV nie jest bowiem „prawdziwą” wioską, a zbiorem domów wzorowanych na tradycyjnych wybudowanych współcześnie wyłącznie w celach turystycznych, stąd oskarżenia o „kiczowatość”. Dlatego jechaliśmy tam z pewną niepewnością…która rozwiała się podczas wizyty!
W tym wpisie:
- Czym jest Sarawak Cultural Village?
- Różnorodność kulturowa: kim są mieszkańcy stanu Sarawak?
- James Brooke, czyli jak zostać radżą
- Sarawak Cultural Village: zwiedzanie
- Pokazy tańca
- Nasze wrażenia
- Sarawak Culural Village: dojazd, godziny otwarcia, ceny
Czym jest Sarawak Cultural Village?
SCV powstało pod koniec lat 80. jako miejsce podtrzymywania tradycyjnych kultur północno-zachodniego Borneo. Wówczas wybudowano tam siedem chatek/longhouse’ów, reprezentujących siedem różnych kultur, w tym pięciu borneańskich plemion. Na Kampung Budaya (kampung to malajsku wioska, a budaya to kultura) wybrano przepiękne miejsce na Półwyspie Santubong, u podnóża góry o tej samej nazwie. Domki rozsiane są wzdłuż ścieżki w zielonej scenerii. Do każdego z nich możemy wejść, zobaczyć i dotknąć wnętrze, żeby poczuć, jak żyli rdzenni mieszkańcy wyspy jeszcze nie tak dawno temu (o tym, jak „ucywilizowano” rdzennych Borneańczyków, za chwilę, bo to dość ciekawa historia). Nawiasem mówiąc, głębiej w lasach Borneo wciąż istnieją takie oryginalne wioski, choć trudno do nich dotrzeć i są już dość skomercjalizowane. Jeśli lubicie przygody, spróbujcie pojechać do Anna Rais Longhouse.
Wracając do domków (będziemy używać słowa „domki”, bo brakuje nam lepszego tłumaczenia, ale chodzi o longhouse’y, czyli duże domostwa służące grupie ludności) w SCV, w większości z nich spotkamy pracowników ubranych w tradycyjne stroje, którzy oferują różnego rodzaju atrakcje (np. strzelanie z dmuchawki). Dwa razy dziennie odbywa się też pokaz tańców (którego poziom mocno-i pozytywnie-nas zaskoczył).
Różnorodność kulturowa: kim są mieszkańcy stanu Sarawak?
Borneo zamieszkiwały bardzo różnorodne rdzenne grupy etniczne, mówiące różnymi językami. Szczęśliwie spora część z tych grup zachowała się do dziś mimo wieków kolonialnej okupacji. Obecnie ok. 30% wszystkich mieszkańców wyspy to mieszkańcy rdzenni (przy czym wśród nie-rdzennych wymienia się najliczniej Chińczyków, Jawańczyków i Celebesańczyków… jakkolwiek nazywa się pochodzących z Celebes ;)). Granice trzech państw zajmujących Borneo (Malezja, Indonezja i Brunei) nie pokrywają się z terenami zamieszkałymi przez poszczególne grupy, a grupy dzielą się na mniejsze grupy. Dość to skomplikowane i nie będziemy tu wnikać w szczegóły. W samym stanie Sarawak (czyli tym, w którym leży Kuching) wyróżnia się ok. 40 grup etnicznych.
Jedną z dużych grup stanowią Dayakowie, czyli „ludzie z wnętrza”, ponieważ żyją w środkowej części Borneo. Obecnie jest ich trochę ponad 8 milionów, z czego ok. 3,5 miliona w Malezji. James Brooke (patrz niżej) narobił im dużo szkód, zatrudniał też niektórych jako swoich wojowników i napuszczał ich na swoich pobratymców. W SCV znajdziemy longhouse’y typowe dla dwóch różnych podgrup dayackich, popularnych na terenie stanu Sarawak: Bidayuh („lądowi Dayakowie”) i Iban („morscy Dayakowie”).
Poza Dayackimi budowlami, w SCV stoją też domy przypisane do grup: Orang Ulu (również „ludzie z wnętrza”, tyle że po malajsku), Penan (prowadzili koczowniczy trzyb życia, dlatego ich chatka jest malutka i skromna) i Melanau („ludzie rzek”). We wszystkch powyższych grupach w XIX wieku nastąpiło masowe przechodzenie na wiary monoteistyczne: członkowie plemion Melanau konwertowali się na islam, pozostałych – głównie na chrześcijaństwo. Dlatego do dziś na Borneo chrześcijaństwo jest silnie rozprzestrzenione. Longhouse’y w SCV pokazane są jako starsze, czyli reprezentują mieszkańców wyznających tradycyjne wierzenia.
Dwa ostatnie domki w SCV przypisane są Malajom (czyli tym, którzy przybyli z półwyspu i osiedlili się głównie na wybrzeżach Borneo) i Chińczykom (Chińczycy tłumnie migrowali do Malezji i okolic w XIX wieku, ale o tym piszemy więcej przy okazji zwiedzania Penang).
James Brooke, czyli jak zostać radżą
Zanim pojedziemy do Sarawak Cultural Village (a najlepiej zanim pojedziemy do Kuching), warto poukładać sobie w głowie, na jakich zasadach różne plemiona żyły razem. Otóż w XV w. całe wybrzeże Borneo i solidną część jego wnętrza zajmował sułtanat Brunei (tak, to maleństwo, które teraz leży na północy wyspy). Portugalczycy, Brytyjczycy i Holendrzy chętnie handlowali z mieszkańcami, przy czym Hiszpanie i Brytyjczycy jeszcze chętniej z nimi wojowali, w skutek czego do XIX w. Brunei stopniowo zmniejszało swoje terytorium. Dzisiejszy stan Sarawak wciąż należał jeszcze do sułtana.
Borneo nie było w tych czasach przyjaznym miejscem. Dookoła wyspy roiło się od piratów (m.in. z grupy Iban), z kolei w głębi niej rdzenni mieszkańcy znani byli jako łowcy głów i kanibale. W dodatku ok. 1840 r. mieszkańcy Sarawaku rozpoczęli powstanie przeciwko sułtanowi Brunei, który chciał coraz większej kontroli nad nimi.
I w tym właśnie burzliwym momencie do Kuching przypłynął James Brooke, 35-letni brytyjski awanturnik urodzony w Indiach. Brooke próbował wcześniej kariery w wojsku i w handlu, ale szło mu raczej średnio. Dopiero w 1835 r. uśmiechnęło się do niego szczęście w postaci spadku o równowartości niemal 4 milionów dzisiejszych dolarów. Żądny przygód Brytyjczyk kupił za to statek, którym trafił do Kuching akurat w czasie, gdy wuj sułtana Brunei próbował stłumić powstanie. Brooke, mający doświadczenie wojskowe, szybko się do niego przyłączył, co zdecydowało o zwycięstwie Brunei. Sułtan z wdzięczności nadał Brooke’owi tytuł radży (czyli mniej więcej króla) Sarawaku, a niedługo później w ogóle odstąpił od praw do tego terenu (za sowitą opłatą) na rzecz Wielkiej Brytanii (nadal w osobie Brooke’a). W ten sposób zapoczątkowana została dynastia Białych Radżów, której panowanie zakończyło się dopiero po II wojnie światowej, czyli sto lat później.
Panowanie Jamesa Brooke’a skupiało się na walce z piratami i na wprowadzaniu administracji i prawa. Ponieważ był to szczyt kolonializmu, jak się zapewne domyślacie, szczególnie wprowadzanie administracji i prawa nie odbywało się drogą pokojową. Po dziesięciu latach jego rządów radża musiał nawet stawić się na przesłuchaniu w Singapurze w sprawie swojej nadmiernej przmeocy wobec Borneańczyków (głównie Dayaków, których nie wahał się mordować). Z drugiej strony, czytaliśmy, że ci rdzenni mieszkańcy, których akurat radża nie zwalczał, cenili go jako władcę. Brooke zasadniczo starał się dostosowywać swój system prawny do obowiązujących zwyczajów mieszkańców, czym zapewnił sobie ich przychylność. Istotnym wyjątkiem było łowienie głów (i obiecujemy, ten wątek już naprawdę jest mocno związany z wycieczką do Sarawak Cultural Village).
Otóż Dayakowie, tacy jak lud Bidayuh, zgodnie ze swoimi wierzeniami, do uroczystości porzebowych wykorzystywali ludzkie czaszki. Wyobrażacie sobie zapewne, że potrzebując nowej ludzkiej czaszki do każdego pogrzebu, nie byli oni pokojowo nastawieni do przybyszów. Doszło do tego, że zamiast prowadzić otwarte wojny z sąsiadami, Dayakowie napadali byle jakich wędrowców, tylko w celu zdobycia ich głów (i to dosłownie). Brytyjskiemu radży takie zdarzenia bruździły w budowaniu kolonii. Z drugiej strony zdawał on sobie sprawę, że wierzenia religijne trudno jest wyperswadować wierzącym. Dlatego wprowadził on (częściowo siłą) system, w którym… kolekcję czaszek przechowywano pod nadzorem władzy. Na czas pogrzebu można było taką czaszkę wypożyczyć. Każda sztuka miała swój numer, napisany we wnętrzu i po rytuałach musiała wrócić na miejsce. Głowołóstwo zostało zaś zakazane.
A piszemy o tym wszystkim dlatego, że w longhousie Bidauyh w SCV możecie takie czaszki zobaczyć, podwieszone pod sufitem. I tak, są one prawdziwe, więc wiedzcie, na co patrzycie (więcej czaszek można zobaczyć w Anna Rais Longhouse). W Kuching możecie też zwiedzić dawną rezydencję Brooke’a.
Sarawak Cultural Village: zwiedzanie
Longhouse’y, nawet jeśli wybudowane w czasach współczesnych, są niezwykłym miejscem. Z tego co udało nam się dowiedzieć, odwzorowują swoje rzeczywiste odpowiedniki bardzo dobrze.
W pierwszym otwartym do zwiedzania budynku znajduje się kolekcja tradycyjnych instrumentów muzycznych. Aż trudno uwierzyć, że na jednej wyspie używano aż tylu różnych instrumentów! Instrumenty podzielone są odpowiednio do plemion, które ich używały. Przykładowo, sapeh (drewniane lutnie z dwiema lub czterema strunami o łągodnym dźwięku) są typowe dla grup Orang Ulu, a metalowe gongi – dla Dayaków. Mozna tam też znaleźć instrument, na którym gra się nosem i liczne bębny.
Za Rainforest Music House znajduje się okrągły dom Bidayuh. Jeśli popatrzycie pod sufit, na samym środku widać czaszkę. Ponadto w domu umieszczone są też czaszki różnych zwierząt, maski i tarcze (to w końcu bojowy lud). Ludność grupy Bidayuh to dziś niecałe ćwierć miliona. Skupiona jest ona głównie na wsi w stanie Sarawak oraz w indonezyjskim stanie Kalimantan. Poszczególne podgrupy mówią łącznie 25 językami Bidayuh. W domu przywitały nas dwie panie ubrane w tradycyjne stroje i wykonały powitalny taniec przy akompaniamencie gongów i bębna.
Za nim stoi nieco większy longhouse Iban (czyli tych, którzy często trudnili się piractwem i którzy budzili postrach jako łowcy głów). Tutaj oprócz masek i tarcz na widok wystawiona jest również rzeźba dzioborożca (tego ptaka z dużym dziobem, symbolu Malezji). Grupy Iban wytwarzały takie rzeźby z drewna z okazji święta dzioborożców Gawai Kenyalang, a następnie składały im ofiary. Drewno na rzeźbę ścinał ten wojownik, który zabił największą liczbę wrogów…
Dzisiejszy Ibańczycy, których na Borneo żyje niemal milion, z czego większość w Sarawak (stanowią największą grupę etniczną w Sarawaku), a niewielka liczba w Brunei, na szczęście odstąpili od tej reguły. Wciąż jednak praktykują niektóre dawne zwyczaje i posługują się językiem Iban (a nawet zdają z niego egzamin w szkole). Łącznie język ten jest używany na co dzień przez aż 60% populacji stanu Sarawak! W longhousie Iban spotkaliśmy jednego pracownika ubranego w tradycyjny strój ibańskiego wojownika – a tradycyjny strój ibańskiego wojownika to przepaska na biodrach, trochę biżuterii i ogromny pióropusz. Ponieważ poza sezonem nie było wielu zwiedzających, „wojownik” musiał się strasznie nudzić. Wyobraźcie sobie jak wygląda łowca głów w pióropuszu z bronią, przeglądając coś na telefonie 🙂
Nasz ulubiony longhouse reprezentuje grupę Orang Ulu. Co prawda jest to twór raczej społeczny, bo należą do niej członkowie niemal trzydziestu bardzo różnych grup etnicznych. Dom w SCV dość dobrze oddaje jednak to, co w nich najbardziej odrębne. Umieszczony na bardzo wysokich palach ozdobionych wzorami, cały pokryty jest kolorowymi malowidłami. Longhouse jest duży i znajduje się w nim dużo przedmiotów codzienneo użytku. Ponadto pracownicy w środku grają na sapeh. To jedna z dwóch okazji, żeby zobaczyć tradycyjny instrument, ciosany z drewna, podpięty kablem do głośnika (druga jest podczas pokazów tańca). Do Orang Ulu należą m.in. niektórzy Dayakowie i dawni koczownicy z grupy Penan (ok. 200 osób z nich wciąż prowadzi koczowniczy tryb życia w głębi Borneo). Mają własne stowarzyszenie polityczne.
Drugi duży longhouse odpowiada grupie Melanau. Melanau są „najbardziej rdzenni” z ludów przedstawionych w SCV i sami nazywają siebie A-likou, co oznacza „ludzi rzek”. Chińskie źródła z VII i XII w. wspominają o państwie rządzonym przez Melanau na północy Borneo, obejmującym tereny dzisiejszych stanów Sarawak i Sabah – czyli bardzo rozległe tereny. Od XV w. ludność przeszła we władzę sułtanatu Brunei i pozostała tak aż do czasów Jamesa Brooke’a i Białych Radżów. Część ludności Melanau wymieszała się kulturowo z Dayakami, obecnie jest ich ok. 125 tysięcy. Większość z nich to muzułmanie, choć jedna piąta wyznaje chrześcijaństwo, a nieco ponad 10% – tradycyjne wierzenia pogańskie. Wciaż posługują się jezykiem Melanau.
Opisane wyżej longhouse’y dość dobrze odpowiadają naszym – dość prymitywnym – wyobrażeniom o ludach pierwotnych. Zbudowane są z drewna, postawione na palach, często pokryte trzciną czy liśćmi. Stopnie prowadzące na górę wyciosane są z drewnianych bali. Tymczasem dwa ostatnie domki (i to już naprawdę są domki, a nie longhouse’y) wyglądają znacznie bardziej europejsko. Domek malajski przypomina ten, który możemy zwiedzać w Malace. Przed wejściem trzeba zdjąć buty, a w środku znajduje się wiele muzułmańskich ozdób. Typowo malajskim elementem jest natomiast kolorowe łoże nowożeńców. Ostatni budynek to dom chiński.
Pokazy tańca
W cenę biletu wliczone jest godzinne przedstawienie. Koniecznie na nie pójdźcie, bo warto! W trakcie przedstawienia artyści wykonują po jednym tańcu związanym z każdą grupą etniczną, która ma swój longhouse w SCV. Tańce połączone są z innymi pokazami, np. z wydmuchiwaniem strzały przez długą dmuchawkę (dawny sposób polowania). Ciekawym widowiskiem jest też podnoszenie dużego bloku drewna zębami czy skakanie przez szybko poruszane bambusowe kije (tego możemy też sami spróbować w longhousie Melanau). Przed każdym tańcem słyszymy krótkie wyjaśnienie po angielsku, a tancerze za każdym razem wystepują w zupełnie innych tradycyjnych strojach.
Czy warto jechać? Nasze wrażenia
Jak już wspomnieliśmy, słyszeliśmy o Sarawak Cultural Village różne opinie i trochę obawialiśmy się, że okaże się to kiczowatą komerchą dla turystów. Tymczasem SCV bardzo pozytywnie nas zaskoczyło. Nieczęsto można wejść do longhouse’u, a przedstawienie taneczne jest na naprawdę wysokim poziomie. Dlatego polecamy półdniową wycieczkę do Sarawak Cultural Village. Wiecie, dla odmiany trzeba czasem popatrzeć na ludzi, a nie tylko na małpy 🧐. Cały nasz plan zwiedzania Malezji znajdziecie tu.
Sarawak Cultural Village: informacje praktyczne
Dojazd do Sarawak Culrtural Village
SCV oddalone jet od Kuching o ok. 40 min drogi na północ. Jeśli nie macie własnego środka transportu, najlepiej zamówić graba lub taksówkę, ale uwaga! Koniecznie umówcie się z kierowcą, żeby po Was przyjechał (na zwiedzanie będziecie potrzebować ok. 1-1,5 h + 1 h na przedstawienie). W okolicy bardzo trudno będzie znaleźć innego kierowcę, żeby zabrał Was do Kuching. Przed covidem jeździł autobus sprzed hotelu Grand Margherita, ale w czasie pandemii autobus wycofano. Nie wiemy, czy został już przywrócony, ale możecie zapytać w hotelu (a jak już zapytacie, prosimy, napiszcie w komentarzu, może komuś przyda się ta informacja. Dzięki!).
Godziny otwarcia
SCV jest otwarte codziennie od 9.00 do 17.00, aczkolwiek czasem odbywają się tam różnego rodzaju koncerty. Warto się upewnić na stronie SCV. O 11.30 i 16.00 zaczynają się przedstawienia, które trwają godzinę. Najsensowniej jest zacząć zwiedzanie 1-1,5 godziny wcześniej, na koniec obejrzeć przedstawienie i wrócić. SCV zamyka się zaraz po drugim przedstawieniu.
Ceny
Bilet do Sarawak Cultural Village kosztuje 95 MYR, jeśli kupujecie go na miejscu. Jeśli zarezerwujecie bilet przez stronę SCV, dostajecie zniżkę 10 MYR. Bilety dla dzieci są o 30 MYR tańsze.