Malezja była naszym pierwszym pozaeuropejskim kierunkiem od wybuchu pandemii. Mimo relatywnie wysokiej liczby zagranicznych turystów (liczonej w milionach rocznie!), w Polsce Malezja pozostaje dość nieznana i nietypowa. A szkoda, bo ma dużo do zaoferowania – a właściwie ma do zaoferowania wszystko, czego można chcieć na wakacjach: egzotyczne zabytki, bajkowe plaże, pyszne jedzenie i prawdziwą dżunglę. Przy tym wszystkim jest to kraj wysoko rozwinięty, uporządkowany, bezpieczny i niedrogi, słowem ideał. Dlatego dziś zabieramy Was w podróż do egzotycznej Malezji!
- Malezja: co trzeba wiedzieć przed wyjazdem
- Wizy
- Prawo – ważne!
- Język, kultura, religia
- Pieniądze i karta SIM
- Transport
- Noclegi
- Zdrowie
- Gniazdka elektryczne
- Zanim zaczniesz planowanie
- Jak się zwiedza Malezję? Najważniejsze miejsca
- Malezja: czy jechać na Borneo?
- Pora sucha czy deszczowa
- Nasz plan podróży
- Malezja: nasze wrażenia
Malezja: Co trzeba wiedzieć przed wyjazdem?
Wizy
Do 90 dni nie potrzebujecie wizy. Paszport musi mieć ważność przynajmniej przez 6 miesięcy od daty wjazdu.
Prawo – ważne!
Posiadanie narkotyków jest karane śmiercią!!!
Ponadto, homoseksualizm jest nielegalny i może skończyć się karą, w tym również karą śmierci.
Język, kultura, religia
Malezja byłą kiedyś ważnym kierunkiem imigracyjnym: mieszkają tu rdzenni Malajowie, Chińczycy (przybyli przed rewolucją, a więc są bardziej „chińscy” kulturowo niż mieszkańcy Chin) i Hindusi. Wszyscy mówią po malajsku i dość dobrze po angielsku. Dominującą religią jest islam, a na Borneo – chrześcijaństwo. Ponadto mieszają się tu taoiści, buddyści, hinduiści i wyznawcy tradycyjnych plemiennych wierzeń (Borneo).
Pieniądze i karta SIM
Walutą jest ringgit, zapisywany w skrócie jako MYR lub RM. 1 ringgit to ok. 90 gr, dla ułatwienia wszyscy przyjmują kurs jeden do jednego. Płacimy raczej gotówką. Na miejscu bez problemu można wypłacić pieniadze z bankomatu (np. z Revoluta) lub wymienić zarówno euro jak i dolary w kantorach.
Kartę SIM na pewno będziecie potrzebować i możecie ją kupić na lotnisku (my kupiliśmy w Celcom, ale oferta wszystkich sieci jest podobna). Karta z dużym zapasem internetu kosztuje ok. 40-50 MYR.
Transport
Między miastami: Między większymi miastami i na Borneo latają samoloty. Do Cameron Highlands dojeżdżają autobusy, na płaskim terenie – pociągi (jeśli możecie uniknąć autobusu, zróbcie to! Autobusy prawie zawsze się spóźniają).
W miastach: Transport w Kuala Lumpur jest efektywny ale strasznie skomplikowany i opiszemy go w osobnym wpisie (o Kuala Lumpur). Najpraktyczniej jest korzystać z aplikacji Grab (głównie dlatego karta SIM jest potrzebna), która jest odpowiednikiem Ubera i działa bardzo dobrze. Firma kontroluje bezpieczeństwo w trakcie jazdy (śledzi, czy kierowca nie zjechał nagle z trasy, wymaga od kierowcy przesyłania zdjęć itp.).
Noclegi
Wszystkie noclegi da się zarezerwować przez internet (my korzystaliśmy z Booking.com). Ceny ok. 40 euro/noc. Duży wybór, europejski standard. W niemal wszystkich miejscach trzeba wpłacić kaucję 100-150 RM, która jest zwracana przy wyjeździe.
Zdrowie
Oczywiście wykupujemy ubezpieczenie zdrowotne!!! Żadne szczepienia nie są obowiązkowe, a Malezja pod względem egzotycznych chorób jest o wiele bardziej przyjazna niż sąsiednia Tajlandia. I w ogóle jak na Azję Południowo-Wschodnią, jest bardzo przyjazna, ryzyko zakażenia się czymkolwiek jest dosyć niskie. Zalecane szczepienia: wirusowe zapalenie wątroby typu A i B, dur brzuszny, tężec i błonica (dwie ostatnie prawdopodobnie otrzymaliście jako dzieci). Malaria wystepuje bardzo rzadko i tylko na Borneo. Pijemy tylko wodę butelkowaną (podobno w Kuala Lumpur w niektórych miejscach kranowa jest w porządku, ale lepiej uważać).
Gniazdka elektryczne
Głównie wtyczki typu G (taka jak w Wielkiej Brytanii) – koniecznie weźcie adapter.
Zanim zaczniesz planownaie
Malezja ma bardzo dużo do zaoferowania, a przy tym, choć na mapie wydaje się niepozorna, prawdopodonie będziecie pokonywać dość duże odległości. Dlatego zanim zaczniecie planowanie wyjazdu, zastanówcie się, co dokładnie chcecie robić.
Jak się zwiedza Malezję? Najważniejsze miejsca
Przede wszystkim kulinarnie. Jedzenie w Malezji jest zróżnicowane, przepyszne i tanie. Raczej nie będziecie chodzić do restauracji, bo najpopularniejszą formą jedzenia na mieście są foodcourty: duże skupiska małych barów, specjalizujących się w kilku daniach, które serwowane są bardzo szybko. Czasem możecie też jeść na bazarach (np. na Petaling Street w Kuala Lumpur) lub w pojedynczych stoiskach, gdzie właściciel od lat przygotowuje jedno jedyne danie. Dlatego dużą część Waszej trasy będzie stanowić po prostu wybieranie przekąsek 😉 W Malezji spróbujecie też egzotycznych owoców, takich jak longan, mangostan, chlebowiec czy durian, znany jako najbardziej cuchnący owoc świata!
Poza tym, w Malezji (z wyjątkiem Malakki) nie ma starych zabytków, a wartych odwiedzenia muzeów jest niewiele. Głównymi atrakcjami turystycznymi w miastach są świątynie – taoistyczne i buddyjskie (chińskie) oraz hinduistyczne. Świątynie są w wiekszości stosunkowo nowe i kiczowato kolorowe, ale jednocześnie tak misternie zdobione i egzotyczne, że moglibyśmy zwiedzać je chyba bez końca.
Nie zapomnijcie też o naturze. Jeśli nie jedziecie na Borneo, znajdźcie czas na Park Narodowy Penang. W Tanah Rata wstańcie wcześnie rano i pójdzćie pieszo do Cameron Valley- naprawdę warto!
Najważniejsze (i najbardziej polecane przez nas) miejsca to:
- Penang – hinduskie i chińskie zabytki w Georgetown (Penang to wyspa, na której leży miasto Georgetown), buddystyczna światynia Kek Lok Si. Dodatkowo piękna natura, chociaż tutaj nie poplażujecie (więcej we wpisie o Penang). Wiele osób uważa, że tutaj jest też najlepsze jedzenie w Malezji (dla nas wszędzie było najlepsze, więc tym akurat Georgetown nas nie urzekło :)). Obowiązkowy punkt podróży
- Cameron Highlands – dość wysokie góry w generalnie płaskiej Malezji, chłodniejszy klimat i ogromne połacie pól herbaty. Jeśli nigdy nie widzieliście uprawy herbaty, obowiązkowy punkt podróży (widoki są tak piękne, że jeśli widzieliście, też jedźcie)
- Malakka (Melaka) – jedyne turystyczne miasto w Malezji, gdzie można zobaczyć zabytki starsze niż sprzed 300 lat. Dawne kolonialne miasteczko z ciekawą zabudową (ślady po Portugalczykach, Holendrach, Brytyjczykach). Pałac sułtana i oryginalny malajski domek do zwiedzania. Obowiązkowy punkt podróży
- Kuala Lumpur (czyli KL, i mieszkańcy tak będą je nazywać) – właściwie wszystko 😉 Nowoczesne wieżowce (prawdopodobnie w jednym będziecie nocować, być może z Infinity Pool – basenem na dachu. Więcej we wpisie o Kuala Lumpur), chińskie światynie, Batu Caves – hinduistyczne świątynie w jaskinii. I tak prawdopodobnie tędy dostaniecie się do Malezji.
- Ipoh – niestety tutaj nie udało nam się dotrzeć, a bardzo żałujemy. Do zobaczenia są świątynie w jaskiniach.
- Langkawi/Perhentian/Tioman – wyspy do plażowania. Langkawi jest bardziej turystyczna, na Perhentian nie dostaniecie się w porze deszczowej.
- Borneo – o tym cały akapit niżej
Malezja: czy jechać na Borneo?
Borneo to ogromny, naprawdę ogromny teren (znacznie większy niż się wydaje, kiedy patrzymy na mapę!!!) – to w końcu trzecia największa wyspa na świecie. Podzielony jest pomiędzy trzy państwa: Malezję, Indonezję i maleńkie Brunei. Na samym Borneo spokojnie można spędzić dwa-trzy tygodnie i się nie nudzić. A ponieważ my w tym czasie chcieliśmy też zobaczyć lądową część Malezji, stanęliśmy przed trunym wyborem.
Do Malezji należną dwa stany w północnej części wyspy: zachodni Sarawak i wschodni Sabah. Sarawak słynie z Parku Narodowego Bako i rezerwatu orangutanów, choć innych atrakcji też tu nie brakuje. Sabah to z kolei najlepsze plaże i Park Narodowy Kinabalu. Nosacze sundajskie można zobaczyć w obu stanach 🙂 Z Sabah do Sarawak dostajemy się tylko samolotem. Dodatkowo, pośrodku wyspy leży Park Narodowy Gunung Mulu.
Dla nas plaże nie były priorytetem, więc zdecydowaliśmy się na cztery pełne dni w stanie Sarawak. Gdybyśmy mieli jeszcze dwa dni, zobaczylibyśmy prawdopodobnie niemal wszystkie atrakcje, do któych można dostać się z Kuching (głównego miasta na zachodzie). Na stan Sabah wolelibyśmy poświęcić więcej czasu (i dlatego zostawiliśmy go na tzw. nastepny raz).
Tak naprawdę, jeśli nie zamierzacie poświęcić całego wyjazdu tylko na Borneo, wybór nie leży między Sarawak i Sabah, a między Borneo i jedną z wysp Langkawi/Perhentian/Tioman. Jeśli chcecie się zmieścić w dwóch tygodniach, nie omijając najważniejszych atrakcji Malezji, musicie wybrać jedno z nich. I nie powiemy Wam, które lepsze…ale nocowanie w jednym z najstarszych lasów deszczowych na świecie do nas przemówiło 😉
Pora sucha czy deszczowa?
Pora deszczowa trwa od listopada do lutego, a na Borneo – od października do marca. Co oznacza pora deszczowa? Że pada częściej niż zwykle – bo w Malezji i tak pada często (np. codziennie), więc nie oszukujcie się, że pora sucha będzie sucha. Tak naprawdę co roku jest inaczej. My pojechaliśmy w styczniu, czyli w środku pory deszczowej, i nie narzekaliśmy. Temperatura przez cały rok jest względnie taka sama, ok. 30 stopni. We wschodniej części kraju potrafi czasem powiać chłodem aż 20 stopni 🙂 W porze suchej na pewno będzie więcej (możliwe, że bardzo dużo więcej) turystów.
Problemy z porą deszczową pojawią się głównie w dwóch miejscach: Perhentian (w czasie pory deszczowej nie dotrzecie na wyspę, hotele są pozamykane) i Borneo. Na Borneo pogoda może czasem przeszkodzić w lotach. Poza tym w Semenggoh orangutany rzadziej wychodzą do ludzi, bo mają dużo owoców w lesie (zerknij na nasz wpis o Semenggoh, żeby dowiedzieć się więcej) – no ale też te, które wyjdą, dacie radę zobaczyć, bo nie będzie Wam zasłaniał tłum Chińczyków. Poza tym po drodze do Parku Narodowego Bako Morze Chińskie Was solidnie wytrzęsie (o tej przygodzie też wspominamy w osobnym wpisie o Bako).
Pora deszczowa na Borneo ma jeszcze jeden atut: to wtedy kwitnie raflezja, największy kwiat na świecie (do 1 metra średnicy!). Może być jednak dość trudno ją zobaczyć, bo kwitnie zaledwie przez kilka dni, więc albo traficie, albo nie.
Nasz plan podróży
Jak wyjaśniliśmy wyżej, nasz plan nie uwzględniał plażowania, uwzględniał za to dużo zwiedzania i pobyt w zachodniej części Borneo. Zwiedzaliśmy dość wolno, dlatego w kolorowych ramkach podajemy, jakie jeszcze atrakcje są dostępne w danym miejscu.
Celowo zaczęliśmy od lotów, żeby ostatnie dni spędzić już w Kuala Lumpur – na wszelki wypadek, gdyby loty były opóźnione lub odwołane. Nasz plan przewiduje przesiadkę w KL w drodze na Borneo (droga z lotniska KL do centrum zajmuje godzinę), następnie jeden lot: Kuching-Penang (Penang to najbardziej północne miasto na trasie), a potem dojazd autobusem do Kuala Lumpur z jednym noclegiem w Cameron Highlands.
Dzień 1. Przylot do Kuala Lumpur i przesiadka do Kuching. Nocleg w Kuching.
Dzień 2. Przejazd do Parku Narodowego Bako i nocleg w dżungli w Bako.
Dzień 3. Powrót z Bako do Kuching, zwiedzanie Kuching
Dzień 4. Zwiedzanie Kuching (lub wycieczka do jaskiń), rezerwat orangutanów Semenggoh
Dzień 5. Zwiedzanie Kuching, Sarawak Cultural Village (mało popularne miejsce, które bardzo nam się spodobało! Sztucznie wybudowana wioska, imitująca zabudowania różnych plemion rdzennych mieszkańców Borneo)
Uwaga: Gdybyśmy mieli więcej czasu, pojechalibyśmy do: Anna Rais Longhouse (oryginalna miejscowość rdzennych Borneańczyków), jaskiń Fairy Caves i Parku Narodowego Kubah
Dzień 6. Z rana lot do Penang (Georgetown), świątynie hinduistyczne i taoistyczne w Georgetown.
Dzień 7. Wycieczka do buddyjskiej świątyni Kek Lok Si
Dzień 8. Zwiedzanie Georgetown: Peranakan Mansion (muzeum kultury chińsko-malajskiej), jetty (chińskie dzielnice wybudowane na palach na morzu)
Dzień 9. Zwiedzanie Georgetown: światynie (birmańska i tajska) przy Lorong Burma, hinduistyczna świątynia Thaneermalai Sri Balathandayuthabani
Uwaga: Zwiedzaliśmy dość wolno. Jeśli zmieścicie dni 6, 8 i 9 w dwóch dniach, w dniu 9 koniecznie pojedźcie do Penang National Park i Batu Ferringhi
Dzień 10. Przejazd autobusem do Tanah Rata (wioska w Cameron Highlands) i plantacja herbaty BOH. Kolacja: steamboat (zajmie Wam wieczór ;))
Uwaga: Rozważcie przejazd pociągiem do Ipoh, zwiedzanie Ipoh i wieczorem dojazd do Tanah Rata.
Dzień 11. Wstańcie z samego rana i idźcie do Cameron Valley – piękne widoki na plantacje herbaty. Po powrocie do Tanah Rata wsiądźcie w autobus do Kuala Lumpur i na wieczór będziecie w stolicy.
Dzień 12. Zwiedzanie Kuala Lumpur: widok na meczet Jamek (meczety w Malezji nie zachwycają, więc nie spędzicie tu dużo czasu), świątynia Sin Sze Si Ya (najstarsza taoistyczna świątynia w KL), świątynia Guan Di, Petaling Street (bazar+jedzenie), świątynia Sri Mahamariamman, Kamung Baru – oryginalna dzielnica z tradycyjnymi zabudowaniami w samym centrum nowoczesnego KL, z widokiem na Petronas Towers.
Dzień 13. Wycieczka do hinduistycznej świątyni Batu Caves w jaskini, Jalan Alor (jedzenie)
Dzień 14. Wycieczka do Malakki
Dzień 15. Powrót
Malezja: nasze wrażenia po podróży
Z Malezji wróciliśmy zachwyceni. Jest bezpiecznie, spokojnie, europejsko, czysto. Niby brzmi to jakby brakowało egzotyki, ale… nie brakuje jej ani trochę, po prostu połączenie łatwości zwiedzania z egzotyką jest w Malezji dobrze wyważone. Nie ma tu nieprzyjemnych sytuacji z wyłudzaczami czy naciągaczami (w porównaniu do Egiptu, to prawdziwa ulga). Poruszanie się po kraju jest łatwe i zwykle bezproblematyczne.
Malajskie świątynie wciskają w fotel. Serio. Zarówno potomkowie chińskich, jak i hinduskich migrantów nadal aktywnie używają świątyń, więc można nie tylko podziwiać architekturę, ale też obserwować modlących się (oraz stoły uginające się od ofiar złożonych z pieczonej kaczki i owoców ;)).
Meczety w Malezji są niestety zwyczajnie brzydkie – nie nastawiajcie się tu na solidne zwiedzanie, bo będziecie rozczarowani. Choć poza Borneo dominującą religią jest islam, muzułmanie nie narzucają się ze swoimi prkatykami. Nawoływania muezzinów słyszliśmy rzadko i bardzo cicho, kobiety z zasłoniętymi włosami mieszjaą się z Chinkami, które włosów bynajmniej nie zasłaniają. Istniejący tu od wieków tygiel kulturowy sprawił, że ma się poczucie, że każdy pilnuje własnego nosa, przynajmniej jeśli chodzi o religię.
Krótko mówiąc, Malezja jest godna polecenia, i to dla wszystkich – dla zwiedzających, plażujących, kochających naturę, a zwłaszcza dla łasuchów 🙂