Jerozolima jest prawdziwym tyglem kulturowym. W zasadzie spełnia standardy dużego europejskiego miasta, jednak w gruncie rzeczy na każdym kroku można natknąć się na różnego rodzaju niespodzianki. Miasto zdecydowanie ma swój własny, niepowtarzalny klimat. Poniżej nasza subiektywna lista najbardziej zaskakujących jerozolimskich obserwacji.
1. Skutery
Skutery i motocykle są bardziej popularnym środkiem lokomocji niż w Polsce, a wiele z nich jest o wiele bardziej luksusowych. Jednym słowem, widać, że Izraelczycy mają pieniądze. Z drugiej strony, państwowe organy, takie jak policja czy pogotowie, zakupiły sporo pojazdów trzykołowych. Nietrudno natknąć się na policjanta czy ratownika jadącego na specjalnie oznakowanym trzykołowym skuterku. Z pewnością to dobry sposób na korki, ale wciąż zachodzimy w głowę, co się dzieje, kiedy trzeba przewieźć chorego do szpitala.
2. Koty
Tak jak w Gruzji zaskoczyły nas tłumy bezdomnych psów, tak tutaj na ulicach wszędzie widać koty. Koty wygrzewają się na słońcu, koty zeskakują z murków, koty chowają się w tylko sobie znanych wnękach. Nie jesteśmy pewni, czy wszystkie po prostu chodzą swoimi drogami czy może faktycznie mieszkają na ulicy.
3. Światła na przejściach dla pieszych
O Jerozolimie można powiedzieć wiele dobrego, ale nie to, że ma dobrze ustawioną sygnalizację świetlną. Problem z przejściami polega na tym, że zwykle, żeby przejść przez ulicę trzeba pokonać dwa oddzielne zestaw pasów, każdy z własnym światłem. Kiedy na jednym przejściu jest zielone, na drugim niemal zawsze jest czerwone. Oba semafory wydają się kompletnie nieskorelowane ze sobą i w rezultacie po dłuższej chwili czekania większość osób przechodzi na czerwonym. To w sumie nie dziwi, zwłaszcza, że nawet policjantki przechodzą przez ulicę nie po pasach.
4. Przyjazne usposobienie
Przed wyjazdem nasłuchaliśmy się ostrzeżeń, że „w Izraelu nas nie lubią” i w związku z tym mamy nie przyznawać się, że jesteśmy Polakami. No więc NIE. Pod względem sympatyczności z mieszkańcami Izraela mogą konkurować tylko Azerowie. Zarówno w Jerozolimie, jak i na terenie Autonomii Palestyńskiej spotkaliśmy się z miłymi uśmiechami, pytaniami skąd jesteśmy, prostymi polskimi słowami mówionymi z dumą, a nawet ze zniżką na bilety. To naprawdę mili ludzie.
5. Haredi
To może wydawać się głupie, w końcu gdzie łatwiej spotkać Żyda niż w Izraelu, ale jednak zaskoczyło nas, kiedy na środku ruchliwej ulicy zobaczyliśmy ortodoksyjnego Chasyda w idealnie okrągłej futrzanej czapie. Wielu mężczyzn na co dzień nosi charakterystyczne stroje (biała koszula, czarny płaszcz, czarne spodnie i czarny kapelusz). Spod kapeluszy wystają pejsy, czyli poskręcane kosmyki włosów, czasem dość długie. Nie trzeba wcale wchodzić do ich dzielnicy, Mea Shearim, żeby zobaczyć tradycyjnie wyglądającego Żyda. Jerozolima pod tym względem różni się od nowoczesnego Tel Awiwu, gdzie haredi na ulicy jest dosć niezwykłym widokiem. Myślę, że ortodoksyjnym Żydom poświęcimy jeszcze osobny wpis, bo jest o czym pisać.
6. Żołnierki i policjantki
Służba wojskowa w Izraelu jest obowiązkowa i dla kobiet trwa dwa lata, dla mężczyzn-trzy. Mimo to widzieliśmy znacznie więcej żołnierek i policjantek niż żołnierzy i policjantów. Zwykle chodzą po dwie lub trzy po ulicach lub pilnują przejazdów na drogach w okolicy Jerozolimy, w większości też wyglądają na bardzo młode dziewczyny. Mimo to, kiedy patrzyłam na ich karabiny, nie chciałabym zaleźć im za skórę.
7. Toalety
Jeszcze w żadnym mieście nie widziałam tak dobrze rozbudowanej bazy toaletowej. Nie śmiejcie się, jeśli zwiedzacie od rana do wieczora, to bywa problematyczne! Tymczasem w Jerozolima oferuje wystarczająco dużo toalet publicznych, w dużej części bezpłatnych i nieźle utrzymanych. Jeśli używacie aplikacji maps.me, możecie je wyszukać w każdej chwili. Przy zabytkach i przy poruszaniu się między nimi też łatwo je znaleźć.
Zwiedzanie Jerozolimy opiszemy dokładnie w osobnych postach już niedługo, a na razie sygnalizujemy: w tym mieście nie można się nudzić!