Już podczas planowania wycieczki na pewno natkniecie się na nazwę Derinkuyu, znanego podziemnego miasta wykutego w skale. Jednak bynajmniej nie jest to jedyne tego typu miejsce w okolicy. Podziemnych miast jest bowiem więcej. Dzisiaj opowiemy Wam o tych niesamowitych strukturach.
Ponieważ na miejscu nieco brakuje szczegółowych informacji, a historia jest co najmniej interesująca, najpierw szczegółowo opiszemy, dlaczego miasta są niezwykłe. Później zastanowimy się, jak zorganizować wycieczkę do podziemnych miast.
Kto i kiedy wybudował podziemne miasta?
Niezwykłość tureckich podziemnych miast przejawia się między innymi w tym, że… nie wiadomo. Ponieważ struktura jest w całości wykuta w podziemnej skale, jej datowanie jest dość trudne. Najstarsze pisane źródło mówiące wprost o podziemnych miastach na terenie Anatolii pochodzi z IV w. p.n.e. od Ksenofonta, greckiego historyka. Aby znaleźć potencjalnych budowniczych miast, możemy zastanowić się, jakie ludy żyły niegdyś na terenie Kapadocji. Na początek wyjaśnijmy sobie, czym różni się Anatolia od Kapadocji. Otóż na mapce poniżej zaznaczone są granice Anatolii – historycznej krainy obejmującej, jak widać, większość dzisiejszej Turcji. W czasach rzymskich Anatolię dzielono na prowincje, takie jak Frygia czy Pontus. Jedną z tych prowincji była również Kapadocja-położona we wschodniej części Anatolii. Dziś oczywiście prowincji rzymskich już nie ma, jednak zarówno nazwy Anatolia jak i Kapadocja pozostają w użyciu. Kapadocja jest więc częścią większego regionu zwanego Anatolią.
Hetyci
„Difoltowo”, jeśli można się tak wyrazić, środkową część Anatolii zamieszkiwali Protohetyci, a ich kraina zwana była Hatti. Ok. 2000 r p.n.e. aż z Kaukazu przykoczowali w okolice Nesyci, którzy wkrótce wchłonęli lokalną kulturę, stając się Hetytami. Od XVII do XII w. pn.e. stanowili oni pokaźne imperium: władza Hetytów sięgała od Morza Egejskiego (wąskim paskiem), przez większość Anatolii, aż do Mezopotamii i Palestyny. Hetyci słynęli ze swojej silnej armii, a stolicą ich państwa była Hattusa (którą zresztą dzisiaj można zwiedzać).
Frygijczycy
Około XII w. p.n.e państwo Hetytów upadło, najechane przez tzw. Ludy Morza, tj. etnicznie przemieszanych migrantów, których wędrówka zaczęła się od niestabilnej sytuacji na terenie późniejszej Starożytnej Grecji a skończyła się niestabilną sytuacją w całej wschodniej części Morza Śródziemnego, zagrażając nawet Starożytnemu Egiptowi. To dość skomplikowany okres historyczny i nie będziemy tu wnikać w szczegóły, w każdym razie zrobił się straszny bałagan, Hetyci nie byli w stanie się obronić i w Anatolii pojawili się Frygijczycy. Frygijczycy pochodzili prawdopodobnie z Bałkanów i kulturowo bliżej im było do Greków. Król Midas na przykład był właśnie Frygijczykiem. Państwo frygijskie miało stolicę w dzisiejszym Gordion, a ich kultura ostatecznie zanikła po wcieleniu do Imperium Rzymskiego (choć już wcześniej państwo upadło).
Tajemniczy budowniczy
Oficjalne źródła tureckie podają, że architektami najprawdopodobniej byli Frygijczycy. Mieli oni wykuć miasta ok. VIII w. p.n.e., co oznaczałoby, że mają one już ok. 2800 lat! W podziemiach odkryto jednak również przedmioty starsze o 700 lat, o cechach wyraźnie świadczących o tym, że wyprodukowali je Hetyci. Możliwe są zatem dwa scenariusze: albo Hetyci wybudowali miasta, a Frygijczycy je później zajęli, albo Frygijczycy wybudowali miasta i umieścili w nich swoje przedmioty, wśród których znajdowały się łupy wojenne pozostałe po Hetytach. Jedyne, co do czego archeolodzy są zgodni, to przeznaczenie podziemnych miast: miały one stanowić kryjówkę w czasie działań wojennych.
Twierdzenia nie do potwierdzenia
Do problemu dobrali się fani teorii o nieznanych nam prastarych cywilizacjach. Dopatrzyli się oni podobieństwa ogromnych budowli do podziemnego schronu opisanego w świętej księdze zoroastrian (o zoroastrianach pisaliśmy już przy okazji Ateszgach w Azerbejdżanie). Według księgi (Awesty) ówczesny lud miał wybudować ogromne podziemne miasto, w którym dwa tysiące ludzi miały schronić się wraz z całym swym dobytkiem przed bardzo mroźną zimą, która uniemożliwiłaby im funkcjonowanie na powierzchni. Takie miasto miałoby zostać wybudowane między 10 a 11 tysięcy lat temu! Oczywiście w tej chwili taka hipoteza nie jest możliwa do potwierdzenia ani do obalenia. Pozostańmy więc przy oficjalnych Frygijczykach, mając na uwadze, że pochodzenie miast w Kapadocji jest mgliste i niepewne.
Jak wyglądają miasta?
Miast w okolicy jest kilka, a prawdopodobniej znacznie więcej, tyle że jeszcze ich nie odkryto. Do tej pory zdarza się, że lokalny mieszkaniec burzy sobie ścianę w domu i znajduje jakąś odnogę podziemnego korytarza (nawiasem mówiąc,na początku lat 60. XX w. właśnie w taki sposób archeolodzy trafili do Derinkuyu). Miasta podobnie do siebie, jednak różnią się rozmiarami. Największe i najbardziej znane jest Derinkuyu, na którym teraz się skupimy. W pozostałych miastach zastosowano mniej więcej te same rozwiązania. A rozwiązania był ciekawe.
Derinkuyu – pierwszy podziemny wieżowiec
.Miasto niczym swoisty drapacz chmur sięga około 60 m pod ziemią. W tych 60 m udało się zmieścić aż 12 pięter! Dziś dwunastopiętrowy budynek nie robi na nas wrażenia, ale kilka tysięcy lat temu wykucie takiej struktury było inżynierskim majstersztykiem – zwłaszcza, że całość do dziś się nie zawaliła. Należy tu wziąć pod uwagę, że skała, w której wykuto miasto to wszechobecny w Kapadocji tuf – bardzo miękka, krucha skała, którą można zdrapać paznokciem. W takim tworzywie wykucie stabilnej, wielopiętrowej struktury wymagało bardzo umiejętnego rozmieszczenia pomieszczeń, ścian i grubych, wspomagających konstrukcję kolumn.
Jak tu żyć?
Kiedy już napodziwialiśmy się tym, że miasto wciąż stoi, zwróćmy uwagę na jego szczególne cechy, umożliwiające przeżycie wewnątrz. Po pierwsze, mieszkańcy nie podusili się pod ziemią, ponieważ na 55 metrów wgłąb sięga szyb wentylacyjny, którego odnogi rozprowadzały powietrze. Po drugie, miasto miało dostęp do wody – pod najniższym piętrem znajdowała się studnia, czerpiąca wodę z podziemnej rzeki. Skąd architekci wiedzieli, że kilkadziesiąt metrów pod ziemią płynie rzeka, pozostaje zagadką. Dodajmy jeszcze, że system wentylacyjny zapewniał zaskakująco stałą temperaturę – latem, kiedy na zewnątrz temperatura dochodzi do 40 stopni, pod ziemią jest ich ok. 15. Zimą, kiedy w Kapadocji leży śnieg, temperatura utrzymuje się powyżej 7 stopni.
Kto i jak długo mieszkał pod ziemią?
Tego też niestety nie wiadomo. Wiadomo za to, że w samym Derinkuyu mieściło się ok. 20 tysięcy stałych mieszkańców! Stałych, bo nic nie stało na przeszkodzie, żeby chronili się tam przez wiele miesięcy. Mając dostęp do wody i powietrza, jeśli zabrali ze sobą odpowiednio dużo zapasów, życie pod ziemią zaskakująco przypominało normalne, naziemne funkcjonowanie. W pomieszczeniach odnaleziono ślady świadczące o tym, że funkcjonowały one jako miejsce do przechowywania zwierząt, pokoje mieszkalne, wspólne jadalnie, magazyny, sklepy, tłocznie wina czy pomieszczenia sakralne.
Pomieszczenia połączone były ze sobą siecią niskich tuneli. W ścianach wykuto specjalne wgłębienia, w których prawdopodobnie umieszczano lampki oliwne. Kolejne poziomy oddzielone był nietypowymi drzwiami. Mianowicie, w przejściach ustawione były duże, okrągłe kamienie, ważące ok. 500 kg i mające ok. 1,5 m średnicy. Zazwyczaj były schowane w niszy obok korytarza. W razie potrzeby zamknięcia, przetaczano je tak, ze zagradzały przejścia, a odsunąć je dało się tylko od środka. Podobny mechanizm funkcjonował w trzech znanych nam dzisiaj wejściach do miasta.
Informacje praktyczne – Derinkuyu i Kaymakli
Które miasto wybrać?
Najlepiej wszystkie 🙂 Derinkuyu jest najpopularniejsze wśród wycieczek, co oznacza, że prawdopodobnie traficie na tłumy. Mimo ze jest ono największe, do zwiedzania udostępniona jest tylko niewielka część. Jest ona dobrze oznakowana, wszędzie są strzałki no i inni turyści. Nie sposób się zgubić czy choćby zawahać. Kaymakli leży niedaleko (są one zresztą połączone pod ziemią ośmiokilometrowym tunelem, który obecnie jest zawalony i nie można go używać). Tutaj wycieczki nie docierają, a teren udostępniony do zwiedzania jest większy. W dodatku tutaj drogi się krzyżują, a strzałek brakuje i nasza wycieczka może przypominać chodzenie po labiryncie. Na pewno więcej emocji ale i więcej czasu 🙂
W Özkonak niestety nie byliśmy, ale zamierzamy to nadrobić następnym razem. Niewątpliwie przypomina ono popularniejsze Kaymakli i Derinkuyu, mieściło się w nim aż 60 tysięcy osób!
Jeśli możecie przeznaczyć na wycieczkę cały dzień, polecamy pojechać najpierw do Derinkuyu, a później do Kaymakli. Kaymakli będzie prawdopodobnie leżało na trasie Waszej drogi powrotnej, a zrobi większe wrażenie niż Derinkuyu.
Jak dojechać?
Żeby dostać się do Derinkuyu, musimy najpierw dotrzeć do Nevsehir. Z Goreme co pół godziny odjeżdża tam dolmusz, czyli mały autobusik. Przy wsiadaniu warto powiedzieć kierowcy, że chcemy się dostać do podziemnego miasta – wtedy wysadzi nas na przystanku, z którego wsiadamy do drugiego autobusu, który zawozi nas prosto na miejsce. Wracając, przy wsiadaniu możemy poprosić, żeby kierowca jadący z Derinkuyu do Nevsehir wysadził nas w Kaymakli – będzie to ok. w połowie drogi.
Godziny otwarcia
Miasta czynne są codziennie od 8.00 do 19.00 (od kwietnia do października) lub do 17.00 (od października do kwietnia).
Ile to kosztuje?
Wstęp do jednego miasta kosztuje 42 liry. Dojazd w jedną stronę to koszt 4 liry z Goreme do Nevsehir (3,5 z Uchisar)) i 10 z Nevsehir do Derinkuyu.