Kutaisi zyskało sławę w Polsce dzięki swojej pamiętliwej nazwie i liniom Wizzair, które uruchomiły tam tanie połączenia z różnych miast. Pytanie tylko, czy w ogóle jest tam po co lecieć? Podczas planowania podróży naczytałam się takich opinii, jak „tam nic nie ma”, „na pewno nie rezerwujcie sobie całego dnia” czy „tylko lotnisko i nic więcej”. W dzisiejszym poście raport z komisyjnej weryfikacji 🙂
Wstęp geograficzno-historyczny
Kutaisi leży nieco bardziej na północ, niż Tbilisi, na zachodzie Gruzji, jednak nie nad samym morzem. Mieszka tu ok. 150 tys. osób, co sprawia, że Kutaisi jest trzecim (wg innych źródeł, drugim) pod względem wielkości miastem Gruzji. Przepływa przez nie rzeka Rioni, a od 2012 r. znajduje się tu siedziba gruzińskiego parlamentu (niezwykle nowoczesny budynek).
Jest to bardzo stara miejscowość: prawdopodobnie mitologiczni Argonauci z Jazonem na czele właśnie tutaj udali się po Złote Runo. Potwierdzone informacje o istnieniu Kutaisi pochodzą z II poł. I tysiąclecia p.n.e. Przez pewien czas miasto było siedzibą władców gruzińskich a także stolicą państwa Imeretia. Panowali tu również Turcy i Rosjanie, aż wreszcie Gruzja stała się niepodległym państwem, urodziła się tu właśnie Katie Melua, a na lotnisko oddalone o ok. 15 km od samego miasta zaczęły przylatywać samoloty łizerka pełne turystów.
Co robić w Kutaisi?
W Kutaisi znajduje się Muzeum Historyczne, którego już nie zdążyliśmy zwiedzić, ale zdecydowanie mamy w planie w przyszłości. Znajdują się tam różne przedmioty związane z kultem religijnym i życiem odziennym dawnych mieszkańców okolic. Jest to jedno z największych tego typu muzeów w kraju.
Katedra
Jeśli nie jesteście fanami garów sprzed kilkuset lat, być może zechcecie odwiedzić Katedrę Bagrati (Zaśniecia Bogurodzicy), która zasłynęła głównie z tego, że kilka lat temu usunięto ją z listy UNESCO i jest to podstawowa informacja, która można znaleźć na blogach podróżniczych. Spór między Gruzinami a UNESCO dotyczył gruntownego remontu, który według organizacji został przeprowadzony w nieodpowiedni sposób. Niezależnie od listy, na mnie katedra zrobiła duże wrażenie. Przede wszystkim jest duża i położona na wzgórzu, przez co jej zielony dach góruje nad miastem. Nazwa pochodzi od króla Bagrata III, który panował w XI w., kiedy to wybudowano świątynię. Od XVII w., po zdobyciu przez wojska tureckie, popadała w ruinę. Stąd właśnie pomysł gruntownego remontu. Obecnie w katedrze nabożeństwa odbywają się tylko sporadycznie. Warto zobaczyć świątynię w środku (jest pięknie ozdobiona), obejść dookoła, a także wspiąć się na resztki muru, skąd roztacza się widok na całe miasto.
No dobra, katedrę odhaczamy w dwie godziny razem ze spacerem pod górę, co dalej? Jeśli przejechanie się kolejką linową stanowi dla Was atrakcję, to dolna stacja znajduje się po zachodniej stronie rzeki, między mostem Tetri i ulicą Shoty Rustavelego. Wagoniki są mocno socrealistyczne, podobnie jak niemal opuszczony park rozrywki, dokąd dojedziemy wagonikiem. Ja zdecydowanie polecam przejazd kolejką nad rzeką, a na górze – przejechanie się rozklekotanym diabelskim młynem. Lepsza przygoda, niż w Tbilisi, bo nie ma kolejek no i czuć te dziesiątki radzieckich lat, buchające z wagoników 😉
Wreszcie, możecie pospacerować po głównym placu, na którym stoi fontanna nawiązująca kształtem do starożytnej Kolchidy. Za fontanną widać budynek teatru dramatycznego. Możemy też wybrać się do muzeum sportu.
Po co spędziliśmy w Kutaisi aż trzy dni?
Nawet ja nie powiem, że tyloma atrakcjami w pełni da się wypełnić trzy dni. Kutaisi stanowi jednak znakomitą bazę wypadową do innych, pobliskich miejsc, które naprawdę warto trzeba zobaczyć. Do miejsc tych należą:
- Martvili – niesamowity wąwóz, po którego dnie można pływać pontonem
- Okatse – kanion tylko dla osób o mocnych nerwach; spaceruje się dosłownie nad przepaścią
- Jaskinia Prometeusza – duża, chłodna jaskinia, z której można wypłynąć łódką
- Monastyr Gelati – zespół religijny z XII w., położony w górach.
- Monastyr Motsameta – klasztor założony pięknym klifie w XI w.
- Rezerwat przyrody Sataplia – właściwie las położony na stokach wygasłego wulkanu, gdzie można zobaczyć ślady dinozaurów odciśnięte w skale, a także makiety gadów.
Czy wycieczki zajmują dużo czasu?
Nie. Jeśli weźmiecie taksówkę, w jeden dzień zobaczycie Martvili i Okatse, zaś jaskinię, i oba monastyry – w drugi. Wszystkie te miejsca są położone dość blisko, natomiast marszrutkami jest albo niepewny (do kanionów), albo trzeba się na niego „załapać”, co podobno bywa trudne. Taksówki nie będą kosztowały Was fortunę.
Lotnisko
Lotnisko w Kutaisi przypomina Modlin w wersji hard. W dniu naszego wylotu zaplanowano lądowanie całych pięciu samolotów. Dobrze, że nie przyleciały wszystkie naraz, bo na płycie wielkości większego boiska raczej by się nie zmieściły. Prawdopodobnie przy przylocie jest łatwiej, my wracając do Polski musieliśmy najpierw wystać się godzinę w kolejce do odprawy (praktyczna wskazówka: nawet jeśli nie macie żadnego bagażu i wydrukowaliście karty pokładowe, i tak musicie postać swoje, żeby po okazaniu druku dostać papierowy bilet), później w kolejce do kontroli takiej oraz śmakiej, gdzie dostaliśmy pieczątki świadczące o legalnym wyjeździe z kraju i właściwie nie musieliśmy czekać już więcej do odlotu. Dlatego bądźcie na lotnisku sporo przed czasem, co najmniej dwie godziny. Podobno Ryanair planuje połączenia na to lotnisko; ciekawe, jak obsługa da sobie radę z jeszcze większym natężeniem ruchu 😉
Informacje praktyczne – dojazd i nocleg
Naturalnie możecie tu przylecieć samolotem i dojechać do miasta marszrutką lub taksówką (tak, to one Was znajdą). Możecie też dostać się z innych miejsc Gruzji – my jechaliśmy marszrutką z Tbilisi ok. 4 h, co kosztowało nas po 12 lari. Uwaga, marszrutki dojeżdżają na avtovagzal, który znajduje się spory kawałek od centrum. Tam można jednak przesiąść się w marszrutkę nr 1, która za 0,50 GEL dowozi prosto na główny plac.
Baza noclegowa jest szeroka; my zarezerwowaliśmy przez booking.com Marco Polo (ok. 70 GEL za noc dla dwóch osób, pokój z prywatną łazienką). Do dyspozycji jest wspólna lodówka, naczynia i zlew, a gospodyni, która po kilku rosyjskich słowach automatycznie przestawia się na gruziński, przygotowuje ciężkie i tłuste, bardzo duże śniadanie na godzinę, którą ustalicie. Generalnie możemy zdecydowanie polecić, super lokalizacja i miła atmosfera.
Informacje praktyczne – jedzenie
Jeśli polujecie na chinkali albo alkohol, to El Depo jest naprawdę niezła. Klientami baru są zarówno turyści, jak i miejscowi, a do wyboru sporo alkoholi, różne rodzaje chinkali i inne dania. Mieliśmy szczęście zobaczyć dwóch potężnych Gruzinów, którzy pod flaszkę czaczy obalili po pełnym mięsnym daniu, a następnie po pełnej tacy pierożków 🙂 Wypróbowaliśmy też inną restaurację, ale niestety nie pamiętamy jej nazwy :(. Jeśli znajdziecie knajpkę, której stoliki rozłożone są pod baldachimem winogron, a między nimi chodzą tłumnie bezpańskie psy, to również polecamy.
Informacje praktyczne – zwiedzanie
O wycieczkach piszemy w osobnych postach. Wstęp do katedry Bagrati jest bezpłatny. Przejazd kolejką linową kosztuje 1 GEL w jedną stronę, zaś diabelski młyn – 2 GEL. Uwaga, oficjalne godziny funkcjonowania kolejki to 12-22, ale czytałam, że czasem nie jeździ ona przed 17. Muzeum Historyczne czynne jest od 10 do 18 codziennie oprócz poniedziałków, a wstęp to wydatek 3 GEL.
Czy można powiedzieć, że Kutaisi to nudna dziura? Nie, choć nie jest to perła architektury ani zagłębie zabytków, est tu przyjemny klimat, a ludzie wydali nam się znacznie przyjaźniejsi, niż w Tbilisi. Poza tym, wycieczki są wystarczającym powodem, żeby tu przyjechać. Tak więc kiedy wysiądziecie z jednego z pięciu łizerków, nie pędźcie od razu do Tbilisi – w okolicy jest co robić przez kilka dni.